środa, 26 stycznia 2011


Zima trzyma. Nie chce sobie pójść. Jedynym pocieszeniem jest pokazujące się od czasu do czasu słońce. Śniegu znowu napadało, a ja już w tej zimy stanowczo wyczerpałam limit ćwiczeń "z łopatą".
Marzy mi się wiosna :) Oj tak!




niedziela, 23 stycznia 2011

Poświąteczne reminiscencje :)


Po bardzo ciężkim dla mnie roku, doczekałam się wreszcie świąt.
Jednym z noworocznych postanowień jest reaktywacja, chociaż mój ogródek i dom idą w tym roku do kompletnej demolki z powodu remontów, budów i takich tam. Mam jednak nadzieję, że chociaż kilka roślin uda mi się uratować.



Wieniec na drzwiach



Takie bombki uwielbiam, są wspomnieniem mojego dzieciństwa i
bardzo mnie cieszy, że znowu można je kupić.
Szkoda tylko, że większość "Made in China".



Tradycyjnie musiał się pojawić element orientalny ;)



A to moja bardzo stara i bardzo (jak widać) zakurzona bombka.
W tym roku choinka była bardzo "choinkowa". Obwieszona czym
się da, w tym różnymi sentymentalnymi starociami.



Nigdy nie zapomnę jak jako mała dziewczynka kupowałam ozdoby takie jak powyższy bałwanek. Na bazarku nieopodal miejsca, w którym mieszkałam stoiska uginały się od wszelakich grzybków, bałwanków, bombek, sopli, laleczek... Pamiętam jak przechadzałyśmy się z moją przyjaciółką i cieszyłyśmy oczy kolorami. W ówczesnej wszechobecnej szaro-burości stoiska z ozdobami choinkowymi jawiły nam się jako bajkowy świat. Lameta i włos anielski były elementem obowiązkowym. Na sam koniec, jak już obeszłyśmy wszystkie stragany, wybierałyśmy po kilka ozdób, sprzedawczyni pakowała je do szarej papierowej torebki, a my brnąc w śniegu, z wielkim przejęciem i ostrożnością niosłyśmy nasze cuda do domu. W tym roku postanowiłam zawiesić na choince wszystko, co ocalało od tamtego czasu. Ot, sentymentalne święta :)

Wszystkiego dobrego w Nowym Roku !!!