..... a ja znów się zbieram i zbieram. Sama siebie poganiam do napisania i nic. Najwidoczniej kiepski ze mnie poganiacz ;) A prawda jest taka, że ogródek został doszczętnie zniszczony przez panów budowlańców, natomiast dom ma jeszcze bardzo długą drogę przed sobą zanim będzie mógł się gdziekolwiek pokazać.
Przebudowa była męką, ale wykańczanie środka to jest hardcorowa masakra teksańską piłą mechaniczną. Nikomu nie życzę, naprawdę łatwiej siebie wykończyć niż doprowadzić wnętrze do stanu używalności, nie mówiąc o jakichkolwiek walorach estetycznych. Pomijając kwestie czysto finansowe, to wieczne użeranie się (tak, niestety mimo szczerych chęci nie jestem w stanie tego inaczej nazwać) ze wszelkiej maści fachowcami i pseudo-fachowcami, panami specjalistami od wszystkiego, którzy zawsze wszystko wiedzą najlepiej, zrobią najlepiej, mogłoby świętego zaprowadzić prosto do wariatkowa.