czwartek, 25 października 2012

Remont cd.


Remont, a właściwie jego faza wykończeniowa, wykańcza głównie mnie. Nie byłam na wakacjach -żadnych!!! nigdzie!!! I nawet głównym powodem nie był brak kasy, raczej z rozsądku. Raz wyjechałam służbowo na 7 dni. Połowa rzeczy, które zrobili w tym czasie była do poprawki, druga połowa do zrobienia od początku, mimo wcześniejszych ustaleń, tony zostawionych przeze mnie rysunków z wyliczeniami, opisanych jak dla totalnych głąbów, oraz nieustających konsultacji telefonicznych. Z fachowcami gorzej jak z dziećmi, trzeba chodzić, palcem pokazywać po 5 razy i tłumaczyć wszystko naście razy. Przy okazji trzeba być upierdliwą babą i co jakiś czas wyjechać z profilaktycznym opieprzem. Tak więc właśnie jestem u kresu wytrzymałości, a na dźwięk słowa "fachowiec" dostaję wysypki.

W ogrodzie jest pobojowisko. W tym roku nie zrobiłam w nim nic i myślę, że do wiosny się to w żaden sposób nie zmieni. Tak naprawdę to w tym roku wyjątkowo niecierpliwie czekam na śnieg, który ten cały bajzel przykryje. Jednak znając moje szczęście zima pewnie nie będzie śnieżna ;) a to jedyny ratunek dla mojego oka, bo stan obecny jest przerażający. Panowie "fachowcy" mimo posiadanych popielniczek, rzucali pety gdzie popadnie. Na koniec chodzili i zbierali jak przedszkolaki, a ja pokazywałam palcem gdzie jeszcze. Postanowiłam nie popuścić i nie podarować. Może na przyszłość ich to czegoś nauczy chociaż bardzo wątpię.

Generalnie wszystko zmierza ku, mam nadzieję, szczęśliwemu końcowi, ale tfu tfu tfu, nie zapeszam, nic nie mówię. I może na wiosnę uda mi się zorganizować jakieś zasłużone wakacje. Chwilowo marzę o świętach w domu, ale znowu szykuje mi się wyjazd :/